zrobiłyśmy ją już daaaawno.
tak dawno, jak dawno widziałyśmy u nas w ogrodzie małego jeżyka szykującego się do snu.
czytanka na kolanka o jeżach.
zrobienie jej zajęło nam ponad tydzień, może nawet dwa? co dzień robiłyśmy po troszku.
drukarka wciąż nieaktywna, chyba już żadna reanimacja jej nie pomoże, wiec głównie pisane ręcznie, co być może nie wygląda aż tak estetycznie, jak druk. ale - hej! moim dziewczynkom się podobało i tworzenie, i podoba zaglądanie do niej, a to chyba najważniejsze.
zadania w obu lapbookach były takie same, niektóre jednak różniły się "trudnością".
np starsza córcia musiała uzupełnić literki w wyrazach dot. budowy ciała, młodsza oczywiście tego robić nie musiała :)
tak wyglądały poszczególne strony:
a tak zadania :)
zamiast na palcach, liczymy na kolcach :) (jeżyki są dwustronne)
i taki jeżykowy "craft"
pomijam kolorowanki, malowanie jeża w zeszycie, wycinanie i klejenie, oraz labirynty. a także oglądanie bajek (w różnych językach) dot. przygód z jeżami, czy filmy przyrodnicze.
bamboszki i chodaczki
W bamboszkach, w kaloszkach, boso i w chodaczkach... po łące, brodząc w wodzie, polną ścieżką i po krzaczkach... na balkonie i w ogrodzie, i w pociągu, w ciemnym lesie... w słońcu, w deszczu, pod chmurami i gdzie wiatr tylko zaniesie... czasem w ciszy, czasem w śmiechu, czasem w rytmie "bossanowy"... to samemu, to duecie, człapię po rozum do głowy! czyli: ------o naszej edukacji domowej----
wtorek, 27 stycznia 2015
poniedziałek, 10 listopada 2014
sobota, 8 listopada 2014
wełna w sobotni wieczór
wiecie, co lubię w edukacji domowej?
ano to, że można sobie odpuścić ją w piątek, albo we wtorek. a zrobić dowową szkołę w sobotę.
oraz to, że można nie mieć na nią czasu rankiem, albo ochoty po południu. ale za to wziąć się za nią spontanicznie wieczorem, w piżamie.
i jeszcze to, że nie trzeba siedzieć przy ławce, ani sztywno na krześle. można natomiast wdrapać się na stół, jeśli tylko mama przymknie na to oko...
można nawet to wszystko połączyć.
sobota, w piżamie, na stole.
dziewczyny oglądały ze mną w internecie cudeńka wełniane.
też takie chcemy! - oświadczyły 3 dni temu. i trzy dni z determinacją przypominały o obietnicy, że takie coś wkrótce zrobimy.
zrobiłyśmy dziś.
laleczki z wełny.
miały być aniołko-wróżki, ale darowałyśmy sobie skrzydła. laleczki poszły spać bez nich.
ano to, że można sobie odpuścić ją w piątek, albo we wtorek. a zrobić dowową szkołę w sobotę.
oraz to, że można nie mieć na nią czasu rankiem, albo ochoty po południu. ale za to wziąć się za nią spontanicznie wieczorem, w piżamie.
i jeszcze to, że nie trzeba siedzieć przy ławce, ani sztywno na krześle. można natomiast wdrapać się na stół, jeśli tylko mama przymknie na to oko...
można nawet to wszystko połączyć.
sobota, w piżamie, na stole.
dziewczyny oglądały ze mną w internecie cudeńka wełniane.
też takie chcemy! - oświadczyły 3 dni temu. i trzy dni z determinacją przypominały o obietnicy, że takie coś wkrótce zrobimy.
zrobiłyśmy dziś.
laleczki z wełny.
miały być aniołko-wróżki, ale darowałyśmy sobie skrzydła. laleczki poszły spać bez nich.
poniedziałek, 13 października 2014
wiadomości domowe
kurcze, ja znów do tyłu...
zanim nadrobię zaległości i pokażę, co takiego z dziewczynami zmajstrowałyśmy, pochwalę się gazetką, którą razem zrobiłyśmy.
kto nie wie, temu wyjaśniam, że znów jesteśmy same, tzn bez mężowskiego i ojcowskiego wsparcia.
ale tym razem przechodzimy to spokojnie :)
we wrześniu postanowiłyśmy zdać relację tato-mężowi z tego, co się działo na przestrzeni ostatnich tygodni, od czasu jego wyjazdu na początku lipca. i uznałyśmy, że najfajniej będzie to zrobić w formie gazety, którą razem z cieplejszymi galotami miałyśmy wysłać paczką w połowie września.
dziewczynki tak wsiąknęły w tę redaktorską pracę, że ciężko było przez kilka dni namówić je na coś innego.
mój starszy Kryształek pisała dzielnie na komputerze i ręcznie, podczas gdy młodszy Bursztynek malowała, wycinała, naklejała, czyli zajmowała szeroko pojętym dizajnem graficznym.
i tak powstała gazetka o dość oczywistym tytule "Wiadomości Domowe" :)
Oryginał jest kolorowy, ze zdjęciami i ilustracjami wykonanymi przez dziewczęta.
w dniu wysyłki zrobiłam ksero, zapomniałam sfotografować przedtem.
na przedostatniej stronie nakleiłam kartki, na których moja sześciolatka tuż przed swoimi urodzinami wypisała listę życzeń, oczywiście zrealizowałyśmy wszystkie punkty. najtrudniej było ze znalezieniem smoka. akurat u nas w mieście takich zwierząt nie sprzedają (solenizantka zadowoliła się piłką "skoczkiem", która po dziś dzień służy jej jako smok). kłopotliwa była też srebrna błyszcząca suknia ("slbna błsza suknia"), ale tę w końcu znalazłyśmy w "tanim armanim" za 5 zł. (była to damska bluzka z cekinami, w której moje dziecko świętowało swe urodziny przez kolejny tydzień...)
a reszta zdarzeń? cóż. caetera desunt, jak mawiała pewna pani mgr od łaciny...
a więc reszty brakuje, ale przyjdzie czas i na apdejt.
:) pozdrawiam
zanim nadrobię zaległości i pokażę, co takiego z dziewczynami zmajstrowałyśmy, pochwalę się gazetką, którą razem zrobiłyśmy.
kto nie wie, temu wyjaśniam, że znów jesteśmy same, tzn bez mężowskiego i ojcowskiego wsparcia.
ale tym razem przechodzimy to spokojnie :)
we wrześniu postanowiłyśmy zdać relację tato-mężowi z tego, co się działo na przestrzeni ostatnich tygodni, od czasu jego wyjazdu na początku lipca. i uznałyśmy, że najfajniej będzie to zrobić w formie gazety, którą razem z cieplejszymi galotami miałyśmy wysłać paczką w połowie września.
dziewczynki tak wsiąknęły w tę redaktorską pracę, że ciężko było przez kilka dni namówić je na coś innego.
mój starszy Kryształek pisała dzielnie na komputerze i ręcznie, podczas gdy młodszy Bursztynek malowała, wycinała, naklejała, czyli zajmowała szeroko pojętym dizajnem graficznym.
i tak powstała gazetka o dość oczywistym tytule "Wiadomości Domowe" :)
Oryginał jest kolorowy, ze zdjęciami i ilustracjami wykonanymi przez dziewczęta.
w dniu wysyłki zrobiłam ksero, zapomniałam sfotografować przedtem.
na przedostatniej stronie nakleiłam kartki, na których moja sześciolatka tuż przed swoimi urodzinami wypisała listę życzeń, oczywiście zrealizowałyśmy wszystkie punkty. najtrudniej było ze znalezieniem smoka. akurat u nas w mieście takich zwierząt nie sprzedają (solenizantka zadowoliła się piłką "skoczkiem", która po dziś dzień służy jej jako smok). kłopotliwa była też srebrna błyszcząca suknia ("slbna błsza suknia"), ale tę w końcu znalazłyśmy w "tanim armanim" za 5 zł. (była to damska bluzka z cekinami, w której moje dziecko świętowało swe urodziny przez kolejny tydzień...)
a reszta zdarzeń? cóż. caetera desunt, jak mawiała pewna pani mgr od łaciny...
a więc reszty brakuje, ale przyjdzie czas i na apdejt.
:) pozdrawiam
czwartek, 28 sierpnia 2014
konkurs w zabawach i zabawkach za 3 grosze :)
http://zabawyizabawki.blogspot.com/2014/08/eko-edukacja-konkurs.html
o tu konkurs :) i ja też biorę w nim udział.
ktoś jeszcze ma chętkę na pismo o ekologii?
o tu konkurs :) i ja też biorę w nim udział.
ktoś jeszcze ma chętkę na pismo o ekologii?
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
idee pedagogiczne w wersji wioskowej :)
kilka zdjęć z ostatnimi zadaniami dot. gadów dorzucę innym razem, dziś chciałam pokazać jaką formę przyjmują Montessori i Steiner na wsi... to tylko kilka perełek, jakie udało mi się złapać obiektywem :)
umiejętności praktyczne, przesypywanie, przelewanie itd.:
przyroda:
eurytmika:
(dziecko moje tańczy wspólnie z wiatrem...)
obowiązki domowe:
rodzice spędzają większość czasu w ogrodzie, więc tam też przenosi się życie rodzinne...:
bez komentarza :) bo i po co?
pozdrawiam :)
cdn.
umiejętności praktyczne, przesypywanie, przelewanie itd.:
przyroda:
eurytmika:
(dziecko moje tańczy wspólnie z wiatrem...)
obowiązki domowe:
rodzice spędzają większość czasu w ogrodzie, więc tam też przenosi się życie rodzinne...:
bez komentarza :) bo i po co?
pozdrawiam :)
cdn.
Subskrybuj:
Posty (Atom)