poniedziałek, 20 maja 2013

wiejska sielanka... post będzie długi, ale tylko dlatego, że w wersji hurtowej :)

 tak.
nasza wiejska sielanka trwa. najpierw zakwitły drzewa bieląc niewielki sad i zapraszając pszczoły do wspólnego romansowania. za drzewami podążyły mniszki, wyzłacając wszystkie trawnikowe dywany. spóźnione nieco tulipany stworzyły barwne trio z konwaliami i narcyzami.
największa niespodzianka jednak przyszła wraz z zakwitnięciem rosnących po sąsiedzku chaszczy...
zamieniły się w bzową aromatyczną rozkosz...
ach.... :)

pochłonięta tworzeniem warzywnika, edukację domową rozpoczęłam od wakacji ;)
ale tu samo zwykłe życie jest tak interesujące, że edukacja przemyca się mimochodem.

maj rozpoczęłyśmy od odwiedzin u żubrów w Rezerwacie Pokazowym w Białowieży.
na wycieczkę w towarzystwie naszych gości pojechali tylko Tata i Kryształowa Dziewczynka. ja i Bursztynek zostałyśmy w domu, by pilnować ogniska domowego :)
Tata nieco zniesmaczony, bo jak mówi, żadna to przyjemność oglądać zamknięte w klatce czy na wybiegu dzikie zwierzęta. liczymy zatem na odwiedziny miejscowego żubra, który, jak mówią sąsiedzi, wychodzi zimą w poszukiwaniu jedzenia aż pod nasze siedliska. mówiąc ściślej - bywa nawet za naszą stodołą.
Kryształek przechodzi fazę fascynacji robactwem :) mówiąc brzydko.
nie ma chyba robaka, którego nie wzięłaby do ręki.
no, może poza pająkami, które z jakiegoś powodu budzą w niej jeszcze strach.
chyba muszę zaopatrzyć się w jakiś porządny atlas, bo moja wiedza w tym temacie skończyła się na pająku tygrzyku, krzyżaku, i chrabąszczu majowym...
 jak wspomniałam, robimy ogród warzywny. duży i mały :) i to co w dużym może być uznane za działanie małego szkodnika - w małym staje się dziełem małej ogrodniczki
 zabawa z wodą to jedna z ulubionych zabaw. a więc myjemy...
...i pierzemy.
poza tym zbieramy na bieżąco ziółka, aby nim zacznie się sezon na owoce i warzywa, przygotować syropki i susz już na zimę. mamy syrop z pędów sosny (na kaszel i katar) oraz susz do aromatycznych kąpieli.
a także miodek majowy z mniszka lekarskiego.
poza tym mamy sezon rowerowy :)))
 i czas na leżakowanie w cieniu drzew
tu: drugie życie chusty do noszenia :)
i na koniec taki można powiedzieć gryps wiejski.
czego może się spodziewać mama dzikich wiejskich dzieci??
(przyjrzyjcie się dokładnie temu zdjęciu...)
 absolutnie wszystkiego!!!:
...
...
...
...
...
...
"Mamuś, gdzie jest moja jaszczurka?"

 pozdrawiam słonecznie, letnio i z nadzieją, że komary kiedyś jednak wymrą podobnie jak dinozaury...
MamaLinka





3 komentarze:

  1. Ale macie fajnie. Zazdroszczę bardzo, bardzo...
    Ja chyba jednak powinnam mieszkać na wsi
    A wykorzystanie chusty pierwsza klasa ;)
    Pozdrówki

    OdpowiedzUsuń
  2. coscik :) czasem warto wywrócić życie do góry nogami i postawić wszystko na jedną kartę. ja na wsi bardzo się odnajduję. uwielbiam bliskość ziemi. dziewczyny też się męczyły w bloku. pozdrawiam :)

    madzia :) pewnie miała jakieś imię, marzenia, plany na przyszłość itd. ale to było zanim nasza kicia ją tego pozbawiła ;)

    OdpowiedzUsuń