czwartek, 29 listopada 2012

belly dancing!


nic tak nie rozpędza chmur zza okna i znad głowy jak taniec. a tak się okoliczności zbiegły, że z kartonu z piwnicy "wywędrowały" moje wysłużone już pasy do tańca brzucha :) dziewczyny je oczywiście podłapały. poza tym Kryształowa Tancerka idzie w sobotę pierwszy raz na zajęcia z rytmiki-tańca. no więc nie pozostało nam nic innego, jak pasy wciągnąć na brzuszyska i zamachnąć nimi :)

prezentacja strojów:
(proszę zwrócić uwagę na nieodzowny element stroju tancerki, jakim są narciarskie rękawiczki)
a potem tańce, hulanki, swawola...
i ukłon! :)))
a na koniec podpatrzyłyśmy, jak to robią profesjonalistki (moje ulubione):
http://www.youtube.com/watch?v=MVwreZfeu-g
http://www.youtube.com/watch?v=s4cqp8_Fi_U
http://www.youtube.com/watch?v=18tbs0erglM

znalazłyśmy nawet dziecięce wykonanie:
http://www.youtube.com/watch?v=tjghf_k-fu0

moja córcia  zachwycona, nie może się doczekać swoich lekcji tańca...

poniedziałek, 26 listopada 2012

niech się wasze zdanie zmieni... o Jesieni...

...ona urodziwa,
jak dama prawdziwa
i jak owa dama
nieco zmienną bywa...

Czas mi się jakoś skurczył. wam też? podobno można zapisać się na kursy Theta Healing i tam uczą jak rozciągać czas... przydałoby się, oj! przydało.
póki jednak na kurs wybrać się nie mogę, pozostaje mi zmieścić się w ramach czasowych, jakie mi dane na teraz :)
i tak zmagając się z przykrótkimi minutkami, licząc godziny, które nie wiadomo gdzie umknęły, popijając wieczorem zimną poranną herbatę i zastanawiając się, dlaczego to już dobry wieczór, a gdzie się podział dzień dobry? no więc tak straszliwie się zmagając (dlaczego ja zawsze konstruuję takie długie zdania???) udało nam się przytrzymać za zielono-rdzawy frędzel płaszcza Panny Jesieni, zaprosić na herbatę imbirową z miodem, i nieco z nią poobcować, zerkając kątem oka na jej śmieszny zielony beret z małym "cypelkiem" na czubku...

hrm hrm ja tylko chciałam powiedzieć, że przyozdobiłyśmy chatę na nieco jesienno...

naszyjniki z jarzębiny. dziewczyny (obie!) tak dzielnie nawlekały malusie owoce na igłę, że aż miło było popatrzeć.
 zalaminowane liście zawiesiłyśmy w przedpokoju na gałązce leszczynowej i na oknie.
 
słoik, świeczuszka, liście, kawałek ozdobnego papieru, zalaminowane. i lampion gotowy.
no i nasz jesienny stolik, trochę taki sensoryczny wyszedł.
był tam jeszcze do kompletu drewniany ptaszek w gniazdku i kilka drewnianych owieczek. ale w obawie przed bezwzględnymi szczękami psa, musiały zostać zamknięte w szczelnym pudełku ;)

cdn.