no i wróciła. i niech jej będzie. ta zima.
miałyśmy z tej okazji zrobić lapbooka czyli zimową czytankę na kolanka, ale z prozaicznych powodów (zapomniałam kupić bloki techniczne) nie zrobiłyśmy.
zamiast tego zajrzałyśmy znów do naszych zeszytów "szkolnych" i tam zrobiłyśmy nasze zimowe zadanko.
cieszę się, bo Alcia, Kryształek mój złoty, coraz pewniej czyta. nieraz sylaba po sylabie, ale coraz częściej po prostu całe wyrazy.
no i lekcja dla mnie - nie chwalić! bo jak pochwaliłam to potem za wszelką cenę chciała znów na pochwałę "zasłużyć" i błędy były powodem frustracji (jej a nie mojej rzecz jasna!) albo oszukiwania ;) ach, ale nieraz tak ciężko nie powiedzieć "super"!
tu zeszyt Ali, zimowe okienka
a tu w zeszycie u Kalci, Bursztynka mojego milusiego, wersja z zakładkami oraz dekorowanie pierniczków. u nas tej zimy pierniczki były już chyba z 7 razy pieczone, ale jakoś tak wyszło, że ani razu ich nie dekorowałyśmy.
no i druga część posta.
do czego może służyć pies, żeby nie być takim tam sobie merdająco-szczekającym darmozjadem?
tak, tak, ja wiem, ta czapka.
chodzi o to, że ona jest cieplejsza niż moja, no i leżała bliżej, i w ogóle.
przepraszam.
następnym razem jej nie wezmę...
i na koniec - cóż za pilna i oddana uczennica! jeszcze powtórka przed zaśnięciem!
ciekawe, czy jej tak zostanie?
W bamboszkach, w kaloszkach, boso i w chodaczkach... po łące, brodząc w wodzie, polną ścieżką i po krzaczkach... na balkonie i w ogrodzie, i w pociągu, w ciemnym lesie... w słońcu, w deszczu, pod chmurami i gdzie wiatr tylko zaniesie... czasem w ciszy, czasem w śmiechu, czasem w rytmie "bossanowy"... to samemu, to duecie, człapię po rozum do głowy! czyli: ------o naszej edukacji domowej----
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajne te otwierane okienka:) Kupiłaś drukarkę - kolor?
OdpowiedzUsuńniee :)) dawno temu kupiłam zestaw kolorowych papierów w motywy świąteczne, leżały już kilka lat. stwierdziłam, że i tak nic z nich nie zrobię, więc pocięłyśmy je do tego zadania.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś psa, który uwielbiał ciągnąć sanki. Ledwie nadążałam za nim, a córka była w siódmym niebie.
OdpowiedzUsuńhehe moim też się podobało.
OdpowiedzUsuńnawet zastanawiałam się nad kupnem specjalnej uprzęży dla psów pociągowych :)
a co, niech pracują na swoją miskę ;)
Dla mojego psa takie treningi to była konieczność. Strasznie niewyżyty był i jak sobie nie popracował to był nie do wytrzymania. Jak nie ciągnął sanek to pomagał ciągnąc spacerówkę. Tylko z wózkiem nie pozwalałam mu się rozpędzać ;)
Usuń:)))
Usuńja dopiero niedawno doszłam do wniosku, że psy też powinny mieć swoje zadania. a olśnienia dostałam, kiedy przypadkiem u mamy (bo my nie mamy tv) obejrzałam odcinek Zaklinacza psów - Cesara Milana. nawet doszłam do wniosku (troszkę poniewczasie, bo się sezon rowerowy skończył), żeby właśnie takiego naszego niewyżytego psa zatrudnić do towarzyszenia nam w wyjazdach na zakupy (ok 15 km w jedna stronę rowerkiem) i noszenie części sprawunków w specjalnym plecaczku. bo ona jak się nie zmęczy, to właśnie lata sobie potem po puszczy.