internet jest - jupiii! - więc do skorzystania z niego nie musimy już "dryłować" do oddalonej ok 4 km biblioteki.
w przyszłym tygodniu będzie też nowy aparat, co wreszcie zamknie rozdział irytacji na mój aktualny sprzęt i niechęci do uwieczniania i archiwizowania naszych poczynań.
a niedługo będzie jeszcze autko :))) więc z edukacją domową wyjdziemy (wyjedziemy) także poza dom.
a teraz zaprezentuję to, co nam się udało wspólnie wytworzyć.
oczywiście standardowo - z opóźnieniem, bo za oknem zamieć.
już niemal nie widać, że ścieżka od domu do bramki była odśnieżana - a na zdjęciach wciąż jeszcze jesiennie.
1. dokończyłyśmy nasz mini-ogródek.
ulepione z gliny warzywka, obsuszone w piecu i pomalowane przez dziewczynki umościły się wygodnie na wełniankowych grządkach.
oczywiście pilnowałyśmy, żeby roślinki rosły w towarzystwie, które najbardziej im służy w naturze. czyli marchewka z cebulką, ogórki z fasolką i kukurydzą. nad bezpieczeństwem roślinek czuwała Biedronka (wiadomo, ulubionym daniem biedronek są mszyce).
niestety nagle do ogródka wpadły kurki i zaczęły grzebać między roślinkami, kwokając i gdacząc jak szalone.
biedny krasnalek Bronek i jego przyjaciółka Makóweczka mieli mnóstwo roboty, żeby to wszystko uporządkować.
Hehe, biedrona - mega:))
OdpowiedzUsuńdzięki :) wiernie bierze udział w większości naszych przedsięwzięć ;)
OdpowiedzUsuń